poniedziałek, 8 lipca 2013

Missa Sertaneja

Rafał : W sobotę 6 lipca w Warszawie na Stadionie Narodowym miało miejsce wielkie uwielbienie, coś czego stolica jeszcze nie widziała. Mimo innego czasu (5 godzin różnicy, wciąż nie mogę się przyzwyczaić)
 i olbrzymiej odległości, jaka nas dzieliła od Polski, my tutaj w Aguia Branca też doświadczyliśmy czegoś nowego. Pierwszy raz uczestniczyłem w Mszy Świętej na innym kontynencie. W Brazylii z powodu małej liczby kapłanów Msze są tylko w niedziele i święta - ta sobotnia była odprawiona jako Missa Sertaneja (taki odpowiednik polskich dożynek), a więc była wyjątkowa.
Kościół był wypełniony po brzegi (na szczęście znaleźliśmy miejsce na chórze, skąd widzieliśmy cały przebieg liturgii). Przed ołtarzem leżały złożone dary - plony, narzędzia, tradycyjne stroje pracowników rolnictwa, którzy są określani mianem : caipira. Kilka minut przed rozpoczęciem Mszy Świętej, rozpoczęło się coś co można nazwać zawiązaniem wspólnoty - brzmiały tradycyjne pieśni, pełno było oklasków, okrzyków, ludzie reagowali bardzo żywo i radowali się z tego, że mogą być razem. Całe wprowadzenie prowadziły osoby świeckie - animatorzy, zresztą w czasie brazylijskiej Mszy Św. świeccy bardzo się angażują. Normalną rzeczą jest to, że czynności liturgiczne, czytania mszalne są komentowane (u nas komentarze pojawiają raczej tylko przy okazji jakiś wielkich świąt). Poza tym ważnym momentem skupienia było zapalenie świec przy ołtarzu (w Polsce do tej czynności w kosciele nie przywiązujemy wagi), o godzine 18 30 było już ciemno, więc wprowadzenie świec było symboliczne. 
Na próbie muzycznej poprzedzającej wieczorną Eucharystię zażartowaliśmy, że skoro przygotowujemy tak dużo pieśni, to całość będzie trwała 3 godziny i rzeczywiście to co uderzyło mnie od razu, to ilość śpiewów w czasie Mszy. Tak jak u nas mamy części stałe,  śpiew na wejście, na ofiarowanie darów, na Komunię i na procesję wyjścia, to tu mamy śpiew na wprowadzenie ewangeliarza (bardzo radosny - jednak jest się z czego cieszyć), na spowiedź powszechną, na przekazanie znaku pokoju, które trwa dość długo, o wiele dłużej niż w Polsce.  Są śpiewy, które nie mają odpowiednika w polskiej Liturgii - wierni bardziej angażują się, nie są tylko obserwatorami i słuchaczami, dialogują z kapłanem. Myślę, że dla Latynosów brak ruchu w czasie Liturgii i brak wielu dialogów oznaczałby mniejsze zrozumienie tego co się dzieje na ołtarzu.
Co do tych pieśni, nazwałem je tradycyjnymi, ale ich aranżacja była dość współczesna : gitary, perkusje, klawisze, wszystko przy naprawdę super nagłośnieniu. Więc nie taka tradycja tradycyjna. Ogólnie muzyka odzwierciedlała charakter święta. Dominkańskie śpiewy w czasie takiej radosnej celebracji w Ameryce Poułdniowej by nie przeszły....
Próba przed wieczorną Eucharystią, dyryguje pan Luis
Podsumowując tego dłuuuugiego posta przyznaję : na  pierwszej w życiu całkowicie "innej" Mszy Świętej nie mogłem się skupić. To co dla ludzi tutejszych jest pomocne (dużo ruchu, dużo muzyki, dużo teatralności), było dla mnie rozpraszające. Do tego "nie nadążałem" za tym co się dzieje, tak wiele tutaj całkowicie innych elementów :) Bardzo się cieszę, że mogłem takiego czegoś doświadczyć. Grunt, aby nie zamykać się na nowe, ale z tego czerpać, aby kosztować wina nie tylko z nowych bukłaków, ani nie tylko ze starych....
Dodam tylko, że zostaliśmy po raz kolejny przedstawieni społeczności miasteczka. Teraz już znają nas chyba wszyscy.....
Śpiew przed Ewangelią :D - wersja brazylijska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz